Hej hej hej :)
Naszło mnie na napisanie posta na temat dwóch porodów jakie przeżyłam i czy faktycznie ten drugi poród jest łatwiejszy ??
Pierwsza ciąża była bezproblemowa a jedynie co mnie męczyło to zgaga , na początku kilka razy mdłości i pod sam koniec okropne skurcze łydek ale jest to nic w porównaniu z problemami ciążowymi innych kobiet :)
.
.
.
Pierwsze skurcze dostałam w nocy o 2:00 z soboty na niedzielę kiedy akurat miałam położyć się spać , no ale skurcze mimo swej łagodności na to mi nie pozwoliły więc tak przesiedziałam w sumie do godziny 8:00 a o 9:00 dopiero ruszyłam do szpitala w którym znalazłam się około 10:00 i skurcze miałam takie że czułam się nie pewnie czy ja oby na pewno rodzę w końcu czop mi nie odchodził a przynajmniej tego nie zauważyłam , wody były na swym miejscu no ale według odstępów skurczy się zaczęło (nie było to takie straszne jak opowiadały koleżanki) .
Czas szpitalny :
Po całym procesie papierkowym zostałam zabrana na porodówkę i byłam zdziwiona bo dobra mam skurczę ale skąd oni wiedzą , że rodzę skoro nie zbadali mnie ani nie zrobili KTG (pierwszy raz KTG miałam na porodówce a w czasie ciąży ani razu ) no ale na tej porodówce wenflon , kroplówka i te sprawy.
W niedługim czasie przyszedł Pan Doktor którego z nienawidziłam po tym jak zamiast delikatnego sprawdzenia rozwarcia wsadził mi na siłę z zamachem 3 obleśne paluchy a ja się darłam jak opętana i był to najgorszy moment całego porodu no ale kiedy dali mi już w spokoju skurczować i czekać na rozwarcie to w szpitalu czas stanął , pielęgniarka przyniosła piłkę , zaproponowała prysznic , że cały czas naprawdę dobrze zleciał .
Do szpitala dotarłam z 5 cm rozwarciem , więc połowę miałam za sobą .
Ten pierwszy poród wspominam jakby mnie co najmniej czymś na ćpali ale to chyba dlatego , że było to pierwsze a hormony szalały bo rodziłam bez znieczulenia .
Nadszedł czas na parte , każą przeć więc pre i w sumie wielkiego bólu nie było a Jagoda nie wyszła tylko dosłownie wyskoczyła jak z procy :)
I oto jest Jagoda urodzona 16.06.2013r (niedziela) o godzinie 13:51 3640 gram i 56 cm
Sam poród lekki łączny czas około 12 godzin , bezproblemowy i siłami natury :)
Jak nie byłam za szpitalnym jedzeniem tak obiad zjadłam prawie z
talerzem i to ze smakiem , byłam wtedy mega głodna ale o dziwo nie
zmęczona :D
Urazu nie miałam żadnego a od całego porodu gorsze było ściąganie szwów :D
Sam połóg też przetrwałam lekko :)
.
.
.
Druga ciąża :)
W drugiej ciąży już aż tak się nie bałam o poród w końcu za pierwszym razem nie było tak źle a tutaj też sama ciąża była super a nawet lepsza bo nie miałam za bardzo zgagi , zero mdłości i skurczów łydek .
Poród myślałam , że będzie lżejszy i żyłam w przekonaniu , że ten pierwszy zawsze jest gorszy bo przecież rodzi się pierwszy raz.
Dzień kiedy nadeszła godzina 0 to także pierwsze skurcze o godzinie 2:00 z soboty na niedziele:D (kurcze dlaczego nie mogło się zaczynać jak byłam wyspana ) a sam czop zaczynał mi odchodzić już w sobotę rano więc wiedziałam , że już nie wiele nas dzieli a czas pierwszych skurczy spędziłam w domu niestety nie w swoim , bo zachciało nam się przeprowadzki więc byliśmy już u mojej mamy .
Około godziny 9:00 starszą córkę zawieźliśmy do cioci a sami pojechaliśmy jeszcze do sklepu na zakupy ale tam ludzi mogli się na mnie dziwnie patrzeć bo w połowie zakupów dostałam tak bolesnych skurczy , że chodziłam na palcach więc już zaczęliśmy śpieszyć się do kasy aby szybko dojechać do szpitala i tam pójść na spacer bo w ogólnie nie było mi śpieszno na mozolne lecenie czasu w czterech ścianach .
No ale dobra byłam kozak a jak wysiedliśmy z samochodu i zrobiliśmy 2 kroki aby iść na spacer dostałam takiego skurczu , że do szpitala biegłam jak szalona a było około godziny 11:00.
Tam oczywiście wszystko co za pierwszym razem ale tak milej przeszliśmy papierkową robotkę , zabrano nas na porodówkę , dali kroplówkę a samo sprawdzenie rozwarcia nie było bolesne ale skurcze były bolesne choć nie było jeszcze tak źle tylko szkoda , że nie zaproponowali piłki , prysznica tylko leżakowanie a dla mnie podczas porodu to było najgorsze :/
Oczywiście czas tam stanął a bóle były tak bolesne , że chciałam aby jak najszybciej się to wszystko skończyło .
Kiedy już cudem dożyłam 10 cm rozwarcia to wcale nie było lepiej , ból okropny , mała wychodziła etapami a nie jak Jagoda wyskoczyła.
Przeżyłam okropną traumę i kiedy już w końcu udało mi się Liwię urodzić wyglądałam jak na pogrzebie i nie było widać cudu narodzin .
No ale po tych wielkich męczarniach oto się pojawiła Liwia urodzona 5.06(niedziela) o godzinie 13:42 więc prawie jak siostra :) z wagą 3220 i 55 cm .
.
.
.
Podsumowując drugi poród cięższy i boleśniejszy od pierwszego a opieka niby ten sam szpital a czułam się jakbym rodziła zupełnie gdzieś indziej .
Czy zdecyduję się kiedyś jeszcze na jedno dziecko ?
W tym momencie ciężko mi odpowiedzieć , ponieważ chciałabym ale jak pomyśle o drugim porodzie to niestety nadal czuję uraz , mam jednak nadzieję , że kiedyś on minie i zdecydujemy się na trzeciego maluszka .
Komentarze
Prześlij komentarz
Miło nam będzie jak coś napiszesz w komentarzu :) Miłego dnia